Zagłosuj za zmianą
rowerowej edukacji dzieci
1886

Jak wygląda efektywna edukacja rowerowa w UE i jaki model powinniśmy wdrożyć w Polsce?

Holenderski system szkolenia rowerzystów uważa się za najlepszy na świecie. Czego możemy nauczyć się od Holendrów, by także nad Wisłą móc efektywnie uczyć dzieci i młodzież bezpiecznej jazdy na rowerze?

Jazda po holendersku

Holandia to raj dla rowerzystów nie tylko pod względem imponująco rozbudowanej infrastruktury, ale też skutecznego przygotowania młodych rowerzystów do jazdy. Nieletni Holendrzy nie potrzebują specjalnych uprawnień do poruszania się na dwóch kółkach. Mimo to edukacja rowerowa ma się tam dobrze. Ba! Zdecydowanie lepiej niż w Polsce, gdzie karta rowerowa jest obowiązkowa.

W Polsce mamy do czynienia z sytuacją absurdalną. Dziecko nie może legalnie odbyć szkolenia w warunkach ruchu drogowego, bo nie ma karty rowerowej, a później otrzymuje ją, nie będąc przygotowanym do bycia uczestnikiem ruchu

Wrocławska Inicjatywa Rowerowa

W Holandii cały proces szkolenia rowerzystów podporządkowany jest temu, co będzie na jego końcu. Kończy się on zawsze egzaminem w normalnym ruchu drogowym – przypominającym egzamin praktyczny na prawo jazdy. Żeby otrzymać kartę, trzeba prawidłowo i bezpiecznie przejechać wyznaczoną wcześniej trasę. Nie kładzie się w ogóle nacisku na naukę regułek i zdawanie testów. Trzeba po prostu znać i umieć stosować przepisy w praktyce i tylko to jest oceniane. Stąd holenderskie szkolenie rowerzystów skupia się na ćwiczeniu jazdy w realnym ruchu drogowym. Uczniowie nabywają umiejętności podczas codziennych dojazdów do szkoły na rowerze pod okiem rodziców, co jest tam powszechną praktyką. Szkoła pomaga w nauce tylko nielicznym uczniom, których rodzice nie są rowerzystami. Trasy egzaminu dobierane są tak, aby warunki panujące odpowiadały tym, jakie występują w okolicy szkół.

To właśnie duży nacisk na praktykę w prawdziwych warunkach drogowych jest tym, co czyni holenderski system szkolenia tak dobrym i skutecznym. – Podstawową wadą podczas szkolenia na kartę rowerową [w Polsce] jest znaczący niedostatek aspektu praktycznego. Brakuje w nim kluczowego komponentu, jakim powinna być nauka jazdy w warunkach realnego ruchu drogowego, analogicznie jak w trakcie szkolenia kierowców na prawo jazdy. Nie istnieją w Polsce ramy prawne dające możliwość prowadzenia takich szkoleń – twierdzą członkowie Wrocławskiej Inicjatywy Rowerowej, którzy dążą do reformy systemu szkolenia rowerzystów w Polsce.

Co ciekawe, choć karta rowerowa nie jest w Holandii obowiązkowa, jest ona bardzo popularna i ma ją większość młodych rowerzystów. Zarówno rodzicom, jak i nauczycielom oraz samorządowcom zależy na tym, by dzieci były jak najlepiej przygotowane do poruszania się rowerem po ulicach. Za szkolenie dzieci w dużej mierze odpowiadają tam rodzice, którzy w większości sami są doświadczonymi rowerzystami. Uczniowie masowo przystępują do egzaminu, bo dzięki temu rodzice uzyskują pewność, że dobrze przygotowali do jazdy swoje dzieci. Wsparciem podczas szkolenia i egzaminowania są także lokalni działacze rowerowi, których praca finansowana jest ze środków samorządowych.

Nauka holenderskiego

W Polsce z kolei mamy do czynienia z prawnym absurdem. Z jednej strony na dziecku między 10. a 18. rokiem życia spoczywa obowiązek posiadania karty rowerowej, z drugiej strony ten dokument niewiele mówi o faktycznych umiejętnościach młodego rowerzysty. Przygotowywanie do egzaminu opiera się na zajęciach teoretycznych, brakuje w nim doskonalenia techniki jazdy w prawdziwych warunkach drogowych. Nauczyciele (często przypadkowi, którzy sami nie są rowerzystami) sprawdzają umiejętności uczniów w sztucznie wykreowanych sytuacjach na boiskach szkolnych czy miasteczkach rowerowych, w warunkach, które ni jak mają się do tego, co młodych rowerzystów czeka na drogach.

Czy rozwiązaniem na polskie bolączki jest skopiowanie nad Wisłę modelu holenderskiego?

Obecnie nie da się go wdrożyć w całości w Polsce. Wynika to z ważnej roli, jaką pełnią w nim rodzice. Polscy rodzice nie będą efektywnie uczyć swoich pociech bezpiecznej jazdy, gdyż w ogromnej większości takiej umiejętności zwyczajnie nie posiadają – uważają członkowie Wrocławskiej Inicjatywy Rowerowej. Co więcej, system holenderski (i opierający się na nim belgijski) oparty jest na dobrej woli i zaangażowaniu samorządów. – W naszych warunkach oznaczałoby to, że uczniowie byliby przygotowani solidnie do jazdy tylko w nielicznych miejscach w kraju, gdzie istniałaby chęć i realna wola do takiego działania – uważają członkowie WIR.

Jest jednak coś, czego możemy nauczyć się od Holendrów – sposobu egzaminowania młodych rowerzystów. - Odpowiednia formuła egzaminu implikuje wszystkie inne elementy edukacji i uruchomi proces zmian – uważają członkowie WIR.

Pozostałe artykuły

Karta rowerowa - obowiązek, który o niczym nie świadczy

Wyobrażasz sobie, że kursanci chcący zdawać egzamin na prawo jazdy, uczyliby się wyłącznie na placach manewrowych, bez jazdy na ulicach? Chyba wszyscy są zgodni, że to za mało, by zostać kierowcą. Tymczasem właśnie tak wygląda system szkolenia rowerzystów w Polsce – oparty jest na teorii i nie zakłada praktycznych zajęć w środowisku ulicznym.

Dzieci między 10. a 18. rokiem życia chcące jeździć rowerem, muszą mieć kartę rowerową (młodsi rowerzyści są traktowani jak piesi i pod opieką dorosłych mogą poruszać się na dwóch kółkach po chodnikach, a pełnoletnich do jazdy upoważnia dowód osobisty).

Karta rowerowa jest obowiązkowa dla dzieci między 10 a 18 rokiem życia.

Egzamin kończący się zdobyciem tego dokumentu zwykle składa się z części teoretycznej i praktycznej. Dzieci najczęściej otrzymują 25 pytań jednokrotnego wyboru dotyczących znajomości znaków drogowych, pierwszeństwa przejazdu i pierwszej pomocy oraz kilka manewrów do wykonania, m.in. ósemkę, jazdę po łuku, sygnalizowanie skrętu, slalom między pachołkami i nagłe zatrzymanie się na komendę. Zdają uczniowie, którzy udzielą 80 proc. poprawnych odpowiedzi w części teoretycznej i wykonają 90 proc. poprawnych manewrów. To może być za mało, by nauczyć dziecko w pełni bezpiecznej jazdy po drogach i ulicach.

Brak ujednoliconych standardów

Egzamin na kartę rowerową wcale nie oddaje rowerowych umiejętności dziecka. Według dużej części rodziców i ekspertów problemem są pytania egzaminacyjne, które są wielką niewiadomą dla uczniów. Nie istnieje baza pytań, na podstawie której dzieci mogą przygotowywać się do egzaminu (jak to jest w przypadku egzaminu na prawo jazdy). Niektóre szkoły otrzymują pakiet pytań przygotowanych przez miejscowy WORD lub policję, jednak nie jest to norma i w wielu przypadkach dzieci zdane są na loterię.

Pytania różnią się stylem i poziomem trudności. Bywa, że są sformułowane w trudno zrozumiały sposób, a z udzieleniem prawidłowej odpowiedzi mają problem nie tylko dzieci, ale też ich rodzice.

Kiedy spojrzeliśmy z mężem na pytania, niektóre były tak pokrętnie sformułowane, że jako kierowcy z kilkunastoletnim stażem mieliśmy problem, by odpowiedzieć na nie poprawnie – mówi nam Agnieszka, mama Stasia, który przygotowuje się z dzieckiem do egzaminu na kartę rowerową.

Znaczna część młodych osób nie ma karty rowerowej, a więc uprawnień do poruszania się na rowerze
Poziom trudności części teoretycznej egzaminu sprawia, że wielu uczniów do niego nie przystępuję lub go nie zdaje
Rodzice mają niską świadomość potencjalnych złych skutków braku karty i niewiele wiary w to, że teoretyczna wiedza zdobyta w czasie szkolnego kursu na kartę realnie poprawi bezpieczeństwo ich dziecka.
Znaczna część młodych osób nie ma karty rowerowej, a więc uprawnień do poruszania się na rowerze
Poziom trudności części teoretycznej egzaminu sprawia, że wielu uczniów do niego nie przystępuję lub go nie zdaje
Rodzice mają niską świadomość potencjalnych złych skutków braku karty i niewiele wiary w to, że teoretyczna wiedza zdobyta w czasie szkolnego kursu na kartę realnie poprawi bezpieczeństwo ich dziecka.

(Niepotrzebne) Pytania

Moje ulubione pytanie z podręcznika do techniki dla uczniów czwartej klasy podstawówki to: "Światła pozycyjne powinny być umieszczone: A – nie wyżej niż 1500 mm i nie niżej niż 250 mm; B – nie wyżej niż 1800 mm i nie niżej niż 300 mm; C – nie wyżej niż 1200 mm i nie niżej niż 230 mm" – pisze dziennikarz Maciej Brzeziński, którego dziecko kilka lat temu przygotowywało się do egzaminu na kartę rowerową. – W gąszczu szczegółów ginie wiedza podstawowa. Choćby taka, że gdy na skrzyżowaniu nie ma znaków drogowych, pierwszeństwo ma pojazd nadjeżdżający z prawej – dodaje.

WIR szacuje, że mniej niż 50 proc. dzieci przystępuje do egzamin
WIR szacuje, że mniej niż 50 proc. dzieci przystępuje do egzaminu na kartę rowerową. Szczególnie źle było podczas epidemii COVID – w 2021 r. we Wrocławiu trzymało ją tylko ok. 30 % uczniów.

Królowa teoria

Pytanie z podręcznika dla 10-latków, które w swoim artykule przytoczył Maciej Brzeziński, pokazuje jeszcze jeden aspekt związany ze zdobywaniem karty rowerowej – system przygotowywania do egzaminu i egzamin sam w sobie nastawiony jest głównie na wiedzę teoretyczną. Brakuje w nim praktyki w prawdziwych warunkach ruchu. Czy czulibyśmy się bezpiecznie, gdyby szkolenie przyszłych kierowców ograniczało się do jazdy na placu manewrowym? Dlaczego więc w takich warunkach szkolimy młodych cyklistów?

Podczas kursu na kartę rowerową moje dziecko jeździło w kółko na boisku szkolnym i uczyło się wyciągać rękę przed skrętem. Absolutnie nie przygotowało go to do jazdy po ulicach. Dzieci powinny być szkolone tak, jak przyszli kierowcy samochodów. Chodzi o to, aby umiały jadąc jednocześnie obserwować znaki drogowe i inne pojazdy, a także przewidywać i swoimi właściwymi zachowaniami minimalizować potencjalne niebezpieczeństwo – twierdzi Hanna, mama nastolatka.

Paradoksalnie, choć to teorii poświęca się najwięcej czasu podczas nauki, to właśnie na testach oblewa zdecydowana większość kandydatów.

Należy uatrakcyjnić materiały edukacyjne z podstawowymi przepisami ruchu drogowego i do ich przygotowywania włączyć WORD-y. Warto zrobić filmy edukacyjne, animacje, grafiki zamiast kucia znaków i grafów – wskazuje w rozmowie z tygodnikiem "Prawo Drogowe@News" Przemysław Starosiek, dyrektor WORD w Białymstoku.

Brak powszechności

Karta rowerowa jest obowiązkowa, ale nie jest powszechna. Nie wszyscy uczniowie w ogóle przystępują do egzaminu, a część tych, którzy to robią, nie zdaje. Z jednej strony dzieci mają świadomość tego, że bez karty rowerowej nie mają uprawnień do poruszania się na dwóch kółkach, z drugiej strony nie mają przekonania, że karta rowerowa będzie im rzeczywiście potrzebna.

Karta rowerowa jest bardzo rzadko egzekwowana przez policję i duża część dzieci i młodzieży, poruszających się na rowerach czy hulajnogach elektrycznych w ogóle jej nie ma. Oznacza to, że osoby takie, przynajmniej do czasu uzyskania przez niektóre z nich prawa jazdy, będą miały bardzo znikomą wiedzę na temat przepisów ruchu drogowego – mówi Cezary Grochowski z Wrocławskiej Inicjatywy Rowerowej.

Zarówno wśród nauczycieli, jak i rodziców brakuje świadomości tego, jak ważna jest edukacja w zakresie bezpieczeństwa komunikacyjnego. W efekcie zajęcia przygotowujące do egzaminu na kartę rowerową traktowane są jak lekcje "drugiej kategorii".

Pozostałe artykuły

Dlaczego obecna edukacja, w szkołach przy tablicy i na boiskach, nie jest wystarczająca?

Fakt, że dziecko zdało egzamin i jest posiadaczem karty rowerowej, wcale nie oznacza, że jest dobrze przygotowane do tego, by poruszać się na drogach na dwóch kółkach. System szkolenia młodych cyklistów w Polsce ma liczne niedociągnięcia.

Polska jako jedyny kraj UE wymaga posiadania przez nieletnich karty rowerowej – dokumentu, który upoważnia do poruszania się na dwóch kółkach nie tylko po ulicach, ale też po ścieżkach rowerowych i chodnikach. Jej brak może skutkować mandatem o wysokości 200 zł, a co gorsza problemami z otrzymaniem odszkodowania w przypadku ewentualnej kolizji.

"Polskie przepisy są bardzo restrykcyjne […]. Z drugiej strony karta nie jest powszechna ani nie przygotowuje należycie dzieci do bycia uczestnikami ruchu". Cezary Grochowski, Prezes Wrocławskiej Inicjatywy Rowerowej

Cezary Grochowski, Prezes Wrocławskiej Inicjatywy Rowerowej

Tyle przepisy. W praktyce karta rowerowa wcale nie jest powszechna zarówno wśród dzieci, które nie zabierają jej za sobą na rower, jak i rodziców, którzy często nie mają świadomości, że ich dziecko musi taki dokument posiadać, a także policjantów, którzy rzadko legitymują młodocianych rowerzystów. Co więcej, sam kurs na kartę rowerową wcale nie przygotowuje młodych rowerzystów do sprawnego i bezpiecznego poruszania się w przestrzeni miejskiej. Ten system ma wiele wad.

1. Zbyt mało praktyki

Szkolenie na kartę rowerową to głównie zajęcia teoretyczne, podczas których młodzież ma poznać przepisy ruchu drogowego. Niestety nie mają oni szansy na wykorzystanie zdobytej wiedzy w praktyce, bo w odróżnieniu od kursu na prawo jazdy szkolenie na kartę rowerową nie przewiduje zajęć praktycznych w realnych warunkach drogowych. W tej kwestii panuje dowolność. Większość nauczycieli organizuje zajęcia z jazdy na szkolnych boiskach, które w ogóle nie oddają realiów, z jakimi przyjdzie się mierzyć młodym rowerzystom na drogach. Niektórzy nauczyciele przeprowadzają lekcje doszkalające w tzw. miasteczkach rowerowych, ale to także nie jest idealne rozwiązanie – na zmniejszonych uliczkach trudno jest przećwiczyć najważniejsze manewry, jak np. zjechanie do osi jezdni przy skręcie w lewo.

2. Oderwanie od rzeczywistości

W Polsce wiele zmieniło się od czasów PRL-u. Można by powiedzieć, że wszystko – z wyjątkiem szkolenia na kartę rowerową. Przepisy w tym zakresie nie zmieniły się na przełomie ostatnich kilkudziesięciu lat, a to oznacza, że nie są dostosowane do obecnej rzeczywistości.

System nie uwzględnia zmian, jakie zaszły w przestrzeni miejskiej od czasu zmiany ustroju (ulice uległy rozbudowie, jest na nich o wiele więcej samochodów niż dawniej, pojawiły się drogi, pasy ruchu dla rowerów i inne udogodnienia, oraz inni uczestnicy ruchu drogowego, jak np. prowadzący hulajnogi elektryczne), a tym samym nie przygotowuje należycie młodych rowerzystów do tego, co może czekać ich na drodze. Widać to w statystykach wypadków z udziałem rowerzystów. Wrocławska Inicjatywa Rowerowa podaje, że w tej kategorii znacząco wyróżniamy się na tle krajów europejskich, a do 40 proc. zdarzeń z udziałem kierujących rowerem dochodzi u nas właśnie z winy rowerzystów.

3. Mała powszechność

Posiadanie karty rowerowej to obowiązek dla osób, które nie ukończyły 18. roku życia. Bez niej nie można jeździć na dwóch kółkach nie tylko po ulicy, ale też po chodnikach oraz drogach dla rowerów. Tymczasem, jak wynika z badań i obserwacji stowarzyszenia Wrocławska Inicjatywa Rowerowa, karta rowerowa wcale nie jest powszechna. Jak czytamy w komunikacie WIR-u: "Relatywnie zbyt mała liczba (prawdopodobnie mniej niż 50 proc. w skali kraju) dzieci przystępuje do egzaminu na kartę rowerową, w efekcie czego w większości nie są one w ogóle przygotowane do jazdy rowerem. Oznacza to, że do uzyskania pełnoletności, czyli przez około osiem lat, są formalnie wykluczone z możliwości poruszania się rowerem po drogach publicznych. Mimo braku uprawnień dzieci nieposiadające karty są powszechnie uczestnikami ruchu, a w razie kolizji rodzice mogą być narażeni na dotkliwe skutki prawne".

Jak wynika z badań i obserwacji WIR-u, prawdopodobnie mniej niż 50 proc. dzieci przystępuje do egzaminu na kartę rowerową.

Jak sprawić, by było lepiej?

Karta rowerowa jako wymóg formalny jest z jednej strony realną barierą w rozwoju ruchu rowerowego, z drugiej zaś obecny jej kształt nie sprzyja poprawie bezpieczeństwa na drogach – mówi Cezary Grochowski, Prezes Wrocławskiej Inicjatywy Rowerowej.

WIR ma pomysł na to, jak uskutecznić edukacje rowerową w Polsce. Jedną z proponowanych przez Inicjatywę zmian jest zaczerpnięcie wzorców z innych krajów europejskich. – Karta nie jest tam obowiązkowa, ale za to szkolenie nie dość, że jest powszechne, to oparte na praktyce. Dzieci uczą się stosować poznane przepisy na jezdni w ruchu ulicznym pod okiem wykwalifikowanej pod tym kątem kadry (tak jak podczas kursu na prawo jazdy dla kierowców). W Polsce paradoks polega na tym, że u nas nie jest to w ogóle formalnie możliwe. Przez restrykcyjne prawo ktoś, kto nie ma uprawnień, nie może nauczyć się jeździć w realnym ruchu. Najpierw musi zdobyć uprawnienia i dalej uczyć się na własnych błędach, co może mieć często fatalne skutki – tłumaczy Cezary Grochowski, Prezes Wrocławskiej Inicjatywy Rowerowej.