Zagłosuj za zmianą
rowerowej edukacji dzieci
775

Karta rowerowa - obowiązek, który o niczym nie świadczy

Wyobrażasz sobie, że kursanci chcący zdawać egzamin na prawo jazdy, uczyliby się wyłącznie na placach manewrowych, bez jazdy na ulicach? Chyba wszyscy są zgodni, że to za mało, by zostać kierowcą. Tymczasem właśnie tak wygląda system szkolenia rowerzystów w Polsce – oparty jest na teorii i nie zakłada praktycznych zajęć w środowisku ulicznym.

Dzieci między 10. a 18. rokiem życia chcące jeździć rowerem, muszą mieć kartę rowerową (młodsi rowerzyści są traktowani jak piesi i pod opieką dorosłych mogą poruszać się na dwóch kółkach po chodnikach, a pełnoletnich do jazdy upoważnia dowód osobisty).

Karta rowerowa jest obowiązkowa dla dzieci między 10 a 18 rokiem życia.

Egzamin kończący się zdobyciem tego dokumentu zwykle składa się z części teoretycznej i praktycznej. Dzieci najczęściej otrzymują 25 pytań jednokrotnego wyboru dotyczących znajomości znaków drogowych, pierwszeństwa przejazdu i pierwszej pomocy oraz kilka manewrów do wykonania, m.in. ósemkę, jazdę po łuku, sygnalizowanie skrętu, slalom między pachołkami i nagłe zatrzymanie się na komendę. Zdają uczniowie, którzy udzielą 80 proc. poprawnych odpowiedzi w części teoretycznej i wykonają 90 proc. poprawnych manewrów. To może być za mało, by nauczyć dziecko w pełni bezpiecznej jazdy po drogach i ulicach.

Brak ujednoliconych standardów

Egzamin na kartę rowerową wcale nie oddaje rowerowych umiejętności dziecka. Według dużej części rodziców i ekspertów problemem są pytania egzaminacyjne, które są wielką niewiadomą dla uczniów. Nie istnieje baza pytań, na podstawie której dzieci mogą przygotowywać się do egzaminu (jak to jest w przypadku egzaminu na prawo jazdy). Niektóre szkoły otrzymują pakiet pytań przygotowanych przez miejscowy WORD lub policję, jednak nie jest to norma i w wielu przypadkach dzieci zdane są na loterię.

Pytania różnią się stylem i poziomem trudności. Bywa, że są sformułowane w trudno zrozumiały sposób, a z udzieleniem prawidłowej odpowiedzi mają problem nie tylko dzieci, ale też ich rodzice.

Kiedy spojrzeliśmy z mężem na pytania, niektóre były tak pokrętnie sformułowane, że jako kierowcy z kilkunastoletnim stażem mieliśmy problem, by odpowiedzieć na nie poprawnie – mówi nam Agnieszka, mama Stasia, który przygotowuje się z dzieckiem do egzaminu na kartę rowerową.

Znaczna część młodych osób nie ma karty rowerowej, a więc uprawnień do poruszania się na rowerze
Poziom trudności części teoretycznej egzaminu sprawia, że wielu uczniów do niego nie przystępuję lub go nie zdaje
Rodzice mają niską świadomość potencjalnych złych skutków braku karty i niewiele wiary w to, że teoretyczna wiedza zdobyta w czasie szkolnego kursu na kartę realnie poprawi bezpieczeństwo ich dziecka.
Znaczna część młodych osób nie ma karty rowerowej, a więc uprawnień do poruszania się na rowerze
Poziom trudności części teoretycznej egzaminu sprawia, że wielu uczniów do niego nie przystępuję lub go nie zdaje
Rodzice mają niską świadomość potencjalnych złych skutków braku karty i niewiele wiary w to, że teoretyczna wiedza zdobyta w czasie szkolnego kursu na kartę realnie poprawi bezpieczeństwo ich dziecka.

(Niepotrzebne) Pytania

Moje ulubione pytanie z podręcznika do techniki dla uczniów czwartej klasy podstawówki to: "Światła pozycyjne powinny być umieszczone: A – nie wyżej niż 1500 mm i nie niżej niż 250 mm; B – nie wyżej niż 1800 mm i nie niżej niż 300 mm; C – nie wyżej niż 1200 mm i nie niżej niż 230 mm" – pisze dziennikarz Maciej Brzeziński, którego dziecko kilka lat temu przygotowywało się do egzaminu na kartę rowerową. – W gąszczu szczegółów ginie wiedza podstawowa. Choćby taka, że gdy na skrzyżowaniu nie ma znaków drogowych, pierwszeństwo ma pojazd nadjeżdżający z prawej – dodaje.

WIR szacuje, że mniej niż 50 proc. dzieci przystępuje do egzamin
WIR szacuje, że mniej niż 50 proc. dzieci przystępuje do egzaminu na kartę rowerową. Szczególnie źle było podczas epidemii COVID – w 2021 r. we Wrocławiu trzymało ją tylko ok. 30 % uczniów.

Królowa teoria

Pytanie z podręcznika dla 10-latków, które w swoim artykule przytoczył Maciej Brzeziński, pokazuje jeszcze jeden aspekt związany ze zdobywaniem karty rowerowej – system przygotowywania do egzaminu i egzamin sam w sobie nastawiony jest głównie na wiedzę teoretyczną. Brakuje w nim praktyki w prawdziwych warunkach ruchu. Czy czulibyśmy się bezpiecznie, gdyby szkolenie przyszłych kierowców ograniczało się do jazdy na placu manewrowym? Dlaczego więc w takich warunkach szkolimy młodych cyklistów?

Podczas kursu na kartę rowerową moje dziecko jeździło w kółko na boisku szkolnym i uczyło się wyciągać rękę przed skrętem. Absolutnie nie przygotowało go to do jazdy po ulicach. Dzieci powinny być szkolone tak, jak przyszli kierowcy samochodów. Chodzi o to, aby umiały jadąc jednocześnie obserwować znaki drogowe i inne pojazdy, a także przewidywać i swoimi właściwymi zachowaniami minimalizować potencjalne niebezpieczeństwo – twierdzi Hanna, mama nastolatka.

Paradoksalnie, choć to teorii poświęca się najwięcej czasu podczas nauki, to właśnie na testach oblewa zdecydowana większość kandydatów.

Należy uatrakcyjnić materiały edukacyjne z podstawowymi przepisami ruchu drogowego i do ich przygotowywania włączyć WORD-y. Warto zrobić filmy edukacyjne, animacje, grafiki zamiast kucia znaków i grafów – wskazuje w rozmowie z tygodnikiem "Prawo Drogowe@News" Przemysław Starosiek, dyrektor WORD w Białymstoku.

Brak powszechności

Karta rowerowa jest obowiązkowa, ale nie jest powszechna. Nie wszyscy uczniowie w ogóle przystępują do egzaminu, a część tych, którzy to robią, nie zdaje. Z jednej strony dzieci mają świadomość tego, że bez karty rowerowej nie mają uprawnień do poruszania się na dwóch kółkach, z drugiej strony nie mają przekonania, że karta rowerowa będzie im rzeczywiście potrzebna.

Karta rowerowa jest bardzo rzadko egzekwowana przez policję i duża część dzieci i młodzieży, poruszających się na rowerach czy hulajnogach elektrycznych w ogóle jej nie ma. Oznacza to, że osoby takie, przynajmniej do czasu uzyskania przez niektóre z nich prawa jazdy, będą miały bardzo znikomą wiedzę na temat przepisów ruchu drogowego – mówi Cezary Grochowski z Wrocławskiej Inicjatywy Rowerowej.

Zarówno wśród nauczycieli, jak i rodziców brakuje świadomości tego, jak ważna jest edukacja w zakresie bezpieczeństwa komunikacyjnego. W efekcie zajęcia przygotowujące do egzaminu na kartę rowerową traktowane są jak lekcje "drugiej kategorii".

Pozostałe artykuły

Dlaczego obecna edukacja, w szkołach przy tablicy i na boiskach, nie jest wystarczająca?

Fakt, że dziecko zdało egzamin i jest posiadaczem karty rowerowej, wcale nie oznacza, że jest dobrze przygotowane do tego, by poruszać się na drogach na dwóch kółkach. System szkolenia młodych cyklistów w Polsce ma liczne niedociągnięcia.

Polska jako jedyny kraj UE wymaga posiadania przez nieletnich karty rowerowej – dokumentu, który upoważnia do poruszania się na dwóch kółkach nie tylko po ulicach, ale też po ścieżkach rowerowych i chodnikach. Jej brak może skutkować mandatem o wysokości 200 zł, a co gorsza problemami z otrzymaniem odszkodowania w przypadku ewentualnej kolizji.

"Polskie przepisy są bardzo restrykcyjne […]. Z drugiej strony karta nie jest powszechna ani nie przygotowuje należycie dzieci do bycia uczestnikami ruchu". Cezary Grochowski, Prezes Wrocławskiej Inicjatywy Rowerowej

Cezary Grochowski, Prezes Wrocławskiej Inicjatywy Rowerowej

Tyle przepisy. W praktyce karta rowerowa wcale nie jest powszechna zarówno wśród dzieci, które nie zabierają jej za sobą na rower, jak i rodziców, którzy często nie mają świadomości, że ich dziecko musi taki dokument posiadać, a także policjantów, którzy rzadko legitymują młodocianych rowerzystów. Co więcej, sam kurs na kartę rowerową wcale nie przygotowuje młodych rowerzystów do sprawnego i bezpiecznego poruszania się w przestrzeni miejskiej. Ten system ma wiele wad.

1. Zbyt mało praktyki

Szkolenie na kartę rowerową to głównie zajęcia teoretyczne, podczas których młodzież ma poznać przepisy ruchu drogowego. Niestety nie mają oni szansy na wykorzystanie zdobytej wiedzy w praktyce, bo w odróżnieniu od kursu na prawo jazdy szkolenie na kartę rowerową nie przewiduje zajęć praktycznych w realnych warunkach drogowych. W tej kwestii panuje dowolność. Większość nauczycieli organizuje zajęcia z jazdy na szkolnych boiskach, które w ogóle nie oddają realiów, z jakimi przyjdzie się mierzyć młodym rowerzystom na drogach. Niektórzy nauczyciele przeprowadzają lekcje doszkalające w tzw. miasteczkach rowerowych, ale to także nie jest idealne rozwiązanie – na zmniejszonych uliczkach trudno jest przećwiczyć najważniejsze manewry, jak np. zjechanie do osi jezdni przy skręcie w lewo.

2. Oderwanie od rzeczywistości

W Polsce wiele zmieniło się od czasów PRL-u. Można by powiedzieć, że wszystko – z wyjątkiem szkolenia na kartę rowerową. Przepisy w tym zakresie nie zmieniły się na przełomie ostatnich kilkudziesięciu lat, a to oznacza, że nie są dostosowane do obecnej rzeczywistości.

System nie uwzględnia zmian, jakie zaszły w przestrzeni miejskiej od czasu zmiany ustroju (ulice uległy rozbudowie, jest na nich o wiele więcej samochodów niż dawniej, pojawiły się drogi, pasy ruchu dla rowerów i inne udogodnienia, oraz inni uczestnicy ruchu drogowego, jak np. prowadzący hulajnogi elektryczne), a tym samym nie przygotowuje należycie młodych rowerzystów do tego, co może czekać ich na drodze. Widać to w statystykach wypadków z udziałem rowerzystów. Wrocławska Inicjatywa Rowerowa podaje, że w tej kategorii znacząco wyróżniamy się na tle krajów europejskich, a do 40 proc. zdarzeń z udziałem kierujących rowerem dochodzi u nas właśnie z winy rowerzystów.

3. Mała powszechność

Posiadanie karty rowerowej to obowiązek dla osób, które nie ukończyły 18. roku życia. Bez niej nie można jeździć na dwóch kółkach nie tylko po ulicy, ale też po chodnikach oraz drogach dla rowerów. Tymczasem, jak wynika z badań i obserwacji stowarzyszenia Wrocławska Inicjatywa Rowerowa, karta rowerowa wcale nie jest powszechna. Jak czytamy w komunikacie WIR-u: "Relatywnie zbyt mała liczba (prawdopodobnie mniej niż 50 proc. w skali kraju) dzieci przystępuje do egzaminu na kartę rowerową, w efekcie czego w większości nie są one w ogóle przygotowane do jazdy rowerem. Oznacza to, że do uzyskania pełnoletności, czyli przez około osiem lat, są formalnie wykluczone z możliwości poruszania się rowerem po drogach publicznych. Mimo braku uprawnień dzieci nieposiadające karty są powszechnie uczestnikami ruchu, a w razie kolizji rodzice mogą być narażeni na dotkliwe skutki prawne".

Jak wynika z badań i obserwacji WIR-u, prawdopodobnie mniej niż 50 proc. dzieci przystępuje do egzaminu na kartę rowerową.

Jak sprawić, by było lepiej?

Karta rowerowa jako wymóg formalny jest z jednej strony realną barierą w rozwoju ruchu rowerowego, z drugiej zaś obecny jej kształt nie sprzyja poprawie bezpieczeństwa na drogach – mówi Cezary Grochowski, Prezes Wrocławskiej Inicjatywy Rowerowej.

WIR ma pomysł na to, jak uskutecznić edukacje rowerową w Polsce. Jedną z proponowanych przez Inicjatywę zmian jest zaczerpnięcie wzorców z innych krajów europejskich. – Karta nie jest tam obowiązkowa, ale za to szkolenie nie dość, że jest powszechne, to oparte na praktyce. Dzieci uczą się stosować poznane przepisy na jezdni w ruchu ulicznym pod okiem wykwalifikowanej pod tym kątem kadry (tak jak podczas kursu na prawo jazdy dla kierowców). W Polsce paradoks polega na tym, że u nas nie jest to w ogóle formalnie możliwe. Przez restrykcyjne prawo ktoś, kto nie ma uprawnień, nie może nauczyć się jeździć w realnym ruchu. Najpierw musi zdobyć uprawnienia i dalej uczyć się na własnych błędach, co może mieć często fatalne skutki – tłumaczy Cezary Grochowski, Prezes Wrocławskiej Inicjatywy Rowerowej.

Pozostałe artykuły

Pierwszy rower dla dziecka – jak dobrze go wybrać i wyposażyć?

Wybór roweru dla naszej pociechy to coś więcej niż zakup nowej zabawki, którą bierzemy z półki i korzystamy. Żeby jazda na jednośladzie była wygodna i bezpieczna, rower musi być dobrze dopasowany do rozmiarów jego przyszłego użytkowania. Nieodpowiedni sprzęt może zniechęcić do jazdy, a nawet być przyczyną groźnego wypadku. Warto też zawsze przy okazji zadbać o dodatkowe wyposażenie, podnoszące poziom bezpieczeństwo młodego rowerzysty.

Tak jak zapowiedziałem w tytule – zakup pierwszego roweru dla dziecka to nie zakup z kategorii: "wybrać ładny i kolorowy". Skoro kupując telewizor, nowy samochód czy smartfon godzinami studiujemy dane techniczne, testy i recenzje, nie powinniśmy mniej rygorystycznie podchodzić do zakupu pierwszego jednośladu dla naszego dziecka. Rozmowa ze sprzedawcą to jedno, jednak warto do sklepu pójść przygotowanym i uzbrojonym w odpowiednią wiedzę. W pigułce przedstawiamy ją poniżej.

Jak wybrać odpowiedni rower – dla dziecka i dla nastolatka?

Naukę jazdy na rowerze dziecko powinno rozpocząć jak najwcześniej. Najlepiej na rowerku biegowym bez pedałów. Jazdę na nim są w stanie opanować nawet dzieci dwuletnie i młodsze. Na takim rowerku dziecko może towarzyszyć nam bez wysiłku podczas kilkukilometrowych spacerów, a przede wszystkim nauczy się od razu utrzymywać równowagę w czasie jazdy.

Dzięki temu, przy przejściu na rower z pedałami, nie będą mu już potrzebne dokręcane kółka boczne. Były one popularne przed laty, ale utrudniały i wydłużały proces nauczania. Jazda z nimi utrwalała u dzieci złe nawyki, których pozbycie się było później nie lada wyzwaniem. Gdy zaczynamy uczyć dziecko starsze, za duże już na rower biegowy, można po porostu na chwilę pedały odkręcić i efekt będzie podobny. Do nauki utrzymania równowagi podczas jazdy sprawdzi się też zwykła hulajnoga.

Przy zakupie roweru upewnij się, że ten jest odpowiedni dla wieku i wzrostu dziecka – i że nie jest zbyt ciężki. Zwłaszcza jeżeli mamy zamiar pokonywać z dzieckiem trochę dłuższe dystanse, rower musi być jak najlżejszy. Warto kupić go wtedy u producenta specjalizującego się w rowerach dla dzieci, bo najpopularniejsze dostępne na rynku rowery dziecięce potrafią ważyć prawie tyle, co rowery dla dorosłych.

Rower od firmy specjalizującej się w rowerach dla najmłodszych to też gwarancja odpowiedniej ergonomii. A gdy dziecko z niego wyrośnie, łatwo będzie rower sprzedać na rynku wtórnym. Dobry rower to taki z odpowiednio niską ramą, która ułatwia wsiadanie i zsiadanie. Koniecznie trzeba też zwrócić uwagę na odpowiednią długość korb. Rozmiar roweru powinien umożliwiać ustawienie odpowiedniej wysokości siodełka. Jazda ze zbyt długimi korbami, albo na niskim siodełku nie tylko męczy dziecko, ale też niepotrzebnie obciąża stawy kolanowe!

Bardzo ważna jest też swoboda sięgania przez małego cyklistę do kierownicy i hamulców. Noga w trakcie pedałowania powinna być prawie wyprostowana przy najniższym położeniu pedałów. Oznacza to, że siedząc na siodełku, dziecko powinno dotykać do ziemi tylko palcami. Wystarczy mu to, żeby nie upaść, podczas zatrzymywania, a pedałowanie nie będzie go niepotrzebnie obciążać. Jeżeli może ono postawić na ziemi całe stopy, to siodło znajduje się z pewnością za nisko. Niskie ustawienie siodełka ma sens co najwyżej na samym początku oswajania z nowym sprzętem, ale nie dłużej – żeby nie utrwalić bardzo popularnego u dzieci, złego nawyku.

Co w przypadku nastolatka, który potrafi już jeździć i wymaga bardziej "zaawansowanego" sprzętu? Najważniejsze jest monitorowanie zmian wzrostu i wagi dziecka, bo od tego zależy wielkość ramy i kół roweru – zwyczajnie może on z roweru szybko wyrosnąć. Z drugiej strony, nie powinno się kupować roweru zbyt dużego, na zapas, ponieważ wpłynie to negatywnie na stabilność, wyczucie podczas jazdy, a w rezultacie – na bezpieczeństwo.

Oczywiście, za pomocą regulowanego siodełka można dopasować rower do dziecka, jednak zdecydowanie lepiej wybrać rower mniejszy, gdzie będzie ono mogło korzystać ze środkowych zakresów wysokości siedziska, niż decydować się na rower większy i maksymalnie siodełko obniżać.

Wysokość siodełka to jedno, ale liczy się też pozycja. Za duży rower spowoduje, że będzie ona zbyt pochylona do przodu, a to spowoduje po jakimś czasie ból pleców i rąk, a czasem nawet kolki i problemy ze swobodnym oddychaniem. Pamiętajmy, komfort jazdy i możliwość panowania nad rowerem – chociażby możliwość swobodnego zatrzymania się – mają bardzo duże przełożenie na bezpieczeństwo jazdy.

Obowiązkowe i opcjonalne wyposażenie rowerzysty

Prawo mówi jasno – każdy rower powinien być wyposażony w dzwonek, co najmniej jeden sprawny hamulec i światełko koloru czerwonego przymocowane na stałe z tyłu roweru. Po zmierzchu trzeba mieć także światełka: białe lub żółte z przodu. Mogą być one migające. Wymagania te nie są wygórowane, a i często trudno uznać je za wystarczające.

Co warto mieć? Przede wszystkim koniecznie trzeba mieć nie jeden, ale dwa sprawne hamulce! Bezpieczeństwo rowerzysty zależy od obserwacji otoczenia, zwłaszcza przewidywania zachowań kierowców. Jednak co z tego, że coś wypatrzymy, jeżeli nie będziemy w stanie sprawnie zahamować? "Jeden sprawny hamulec", który nakazują mieć przepisy, nie daje nam wystarczającego zabezpieczenia.

Gwałtowne hamowanie tylko przednim hamulcem może spowodować "lot" przez kierownicę. Gdy spróbujemy to zrobić tylko tylnym, zamiast stanąć wpadniemy w poślizg. Dopiero odpowiednie użycie dwóch hamulców naraz spowoduje szybkie zatrzymanie się tam, gdzie chcemy. Każdy metr może zrobić różnicę.

Mimo tego, że przeszło 90% wypadku ma miejsce w dzień, a nie w nocy, i tak warto rower wyposażyć w dodatkowe odblaski widoczne z boku, np. opony odblaskowe albo odblaski na szprychach. To istotne, bo najczęstsze wypadki rowerzystów to zderzenia boczne, a akurat obowiązkowe światełka przednie i tylne są z boku bardzo słabo widoczne. Odblaski mają to do siebie, że się nie psują. Raz przyczepione do roweru będą spełniać swoją rolę w zasadzie zawsze. Inaczej niż te przyczepione do odzieży, które często gubimy lub o nich zapominamy.

Dobrze dobrany rower to podstawa zaszczepienia w dziecku miłości
Dobrze dobrany rower to podstawa zaszczepienia w dziecku miłości do tego rodzaju sposobu na przemieszczanie się.

Warto wiedzieć też, że o ile używanie jasnych i jaskrawych kolorów ubrań jest dobrym pomysłem, bo przyciągają wzrok, to nie jest już nim jazda na rowerze w kamizelce odblaskowej. Używają ich policjanci czy służby drogowe. Stąd kierowca, widząc po zmierzchu rowerzystę w takiej kamizelce, może pomylić go z pieszym, który porusza się zazwyczaj dużo wolniej, i nie zareagować właściwie.

Co do kasku, to nie jest on obowiązkowy. Natomiast z pewnością warto go włączyć do codziennego rowerowego wyposażenia. Zwłaszcza jeżeli tym rowerzystą jest dziecko lub nastolatek, którzy statystycznie częściej się przewracają i ogólnie korzystają z roweru w sposób mniej przewidywalny niż osoby dorosłe. Nie można zapomnieć, że kask musi być dopasowany rozmiarem i odpowiednio założony. Na kasku nie warto również oszczędzać. Dobrze jeżeli jest on markowy i wyposażony w odpowiednie certyfikaty.

Oprócz kasku, warto również założyć dziecku na ręce rękawiczki rowerowe. Najczęstsze urazy rowerzysty to urazy rąk. U początkujących cyklistów rękawiczki przydają się nawet częściej niż kask. Przy okazji zapewniają pewny chwyt kierownicy i dźwigni hamulców, nawet jeżeli dziecku spocą się dłonie lub w trakcie jazdy spadnie deszcz. Dodatkowe ochraniacze na kolana i łokcie do normalnej jazdy nie są potrzebne, bo utrudniają swobodny ruch. Użycie ich ma sens jednie podczas nauki jazdy, a później już tylko na pumptracku, w bikeparku lub na trasach górskich.

Sportowe okulary również są mile widziane. Nie chodzi tylko o pęd wiatru czy oślepiające słońce, ale o owady czy kurz zawiany z podłoża, które mogą dostać się do oczu i zdekoncentrować rowerzystę. Zamknięte podczas jazdy oczy, choćby na sekundę, w ruchu ulicznym mogą doprowadzić do wypadku.

Często zapomina się o temacie bardzo oczywistym – o odpowiedniej odzieży. Ubrania powinny być elastyczne i przewiewne, aby zapewnić maksymalną wygodę i swobodę ruchu oraz komfort termiczny. Spodnie typu jeans czy grube puchowe kurtki powinny zostać w szafie – nie są one odpowiednim ubiorem dla rowerzysty – lepiej wybrać sportowe ubrania, oddychające, ale nieprzewiewne. Gdy ubierzemy dziecko za grubo, spoci się, a wtedy jest duża szansa, że się rozepnie i przez to przeziębi.

Nie zapominajmy jednak, że najważniejszym elementem wyposażenia każdego rowerzysty – szczególnie młodego – jest jego wiedza i doświadczenie. To one w głównej mierze zapewniają bezpieczeństwo podczas jazdy. Warto więc angażować dziecko w przeróżne akcje, jak chociażby Wrocławskiej Inicjatywy Rowerowej, czyli organizacji, która propaguje bezpieczeństwo wśród młodych rowerzystów. Ostatnio podjęła ona współpracę z marką Škoda Polska i wspólnie szukają sposobów na dodatkową edukację dzieci.

Podsumowując, zadbajcie o:

  • odpowiednio dobrany do wzrostu i siły dziecka, ergonomiczny rower,
  • dwa sprawne hamulce, na przednie i tylne koło
  • wyposażenie obowiązkowe: dzwonek, czerwony tylny odblask, a po zmierzchu światełka z przodu i z tyłu,
  • dodatkowe odblaski widoczne z boku,
  • atestowany kask rowerowy w odpowiednim rozmiarze,
  • ubiór zapewniający wygodę i swobodę ruchu,
  • rękawice zapewniające pewny chwyt kierownicy i dźwigni hamulców
  • sportowe okulary, chroniące oczy m.in. przed kurzem i owadami
  • odpowiednie umiejętności i nawyki niezbędne do bezpiecznej jazdy.

Jednym z projektów marki Škoda jest Rowerowa Planeta, interaktywna gra stworzona w uniwersum Roblox. Gra ta w przystępny sposób pomaga zrozumieć zasady ruchu drogowego. Szczegółowe informacje można znaleźć na stronie www.rowerowaplaneta.skoda.pl. Specjalnie zaprojektowane misje uczą młodych graczy, jak bezpiecznie poruszać się po drogach i ścieżkach rowerowych, jednocześnie promując zdrowe nawyki.