"Rowerowa Planeta Škody" okiem rodzica i dziecka
Syn namówił mnie na wspólną grę. Jest to o tyle wyjątkowe, że ostatni raz w cokolwiek grałam 15 lat temu. Okazja była jednak szczególna, bo na topie jest u nas jazda na rowerze, egzaminy i w planach chęć zdobycia karty rowerowej. A właśnie te umiejętności szlifuje "Rowerowa Planeta Škody", do której zaprosił mnie pierworodny. Było warto?
Podejmij wyzwanie!
Nie będę ukrywać, że podeszłam do pomysłu niechętnie. Za grami nie przepadam, wolę książki, a z synem toczę nieustanne dyskusje o tym, że wirtualny świat nie do końca jest tym, w którym powinien przebywać. Ale skusiłam się, bo "mamo, zagraj ze mną" i "no, przecież prosiłaś, żebym przygotował się do egzaminu na kartę rowerową i się uczył".
Graliśmy osobno, każdy na swoim koncie (nie sądziłam, że kiedykolwiek będę zalogowana na Roblox). Ramię w ramię pokonywaliśmy swoje trasy. Czy było fajnie? Tak! A czy było łatwo? Zdecydowanie nie!
Szybki i rozważna
Graliśmy w trybie obby. Mnie brakowało zręczności, z którą młodzi gracze przychodzą dziś na świat. Dość szybko jednak nauczyłam się poruszać po torach, choć dotąd przeszkody udaje mi się przeskoczyć na zasadzie przypadku (korzystam też z funkcji "Pomiń etap", choć tracę wtedy 5 proc. z poprawności jazdy).
Gdybym miała jeździć na czas, na pewno nie miałabym szans, bo po torach poruszałam się bardzo ostrożnie. Stosowałam się do znaków i jeździłam z dużą uważnością, co najpewniej ma związek z faktem, że gracz ze mnie niedzielny, ale za to jestem kierowcą z codzienną praktyką od 15 lat.
Mój syn odwrotnie – na początku pędził tak, że miał nawet problem z zauważeniem znaku. Szybko więc przekonał się, że tak tej gry nie wygra, i zaczął jeździć wolniej i rozważniej (taką zresztą dostał podpowiedź: Uważaj! Zwolnij, a będzie ci łatwiej kontrolować rower). Nie miał jednak praktyki, więc nie zawsze poprawnie odczytał drogowy znak. To cofało go w rozgrywce, ale też uczyło, bo drugi raz tego samego błędu nie popełniał (pojawiały się też komunikaty o wykroczeniu, np. Nie możesz jechać po jezdni, gdy obok jest pas ruchu lub droga dla rowerów.
Od poprawnej jazdy zależała też liczba gwiazdek uprawniających do odblokowania unikalnego roweru BMX. Dość szybko więc synowi zaczęło bardzo zależeć, by jechać rozważnie i bezpiecznie.
Praktyka czyni mistrza
W grze spodobała mi się próba oddania realiów ruchu drogowego. Są tam nie tylko znaki, ale też drogi i pasy ruchu dla rowerów – skrzyżowania, ronda. Są i sytuacje, jak choćby samochody wyjeżdżające z bocznej uliczki, które rzadko są ćwiczone w czasie nauki do egzaminu na kartę rowerową. A przecież obserwacja otoczenia i przewidywanie potencjalnego niebezpieczeństwa stanowią o zachowaniu bezpieczeństwa na drodze.
Dzięki grze możemy skutecznie przekazywać dzieciom dobre nawyki związane z ruchem drogowym
Łukasz Matyla, kierownik ds. komunikacji i CRM w Škoda Polska
Mój syn pokazał grę kolegom, którzy również chętnie podjęli wyzwanie. Na początku jednak kręcili nosem, bo "za łatwo", "to tylko jeżdżenie rowerem" i "przecież wiemy, jak się jeździ". Szybko okazało się, jak bardzo się mylą. Gra wciągnęła ich tak bardzo, że trudno im było się oderwać (słyszałam, jak umawiają się na wyścigi on-line, co umożliwia tryb downhill).
Zainteresowanie grą jest spore – "Rowerową Planetę Škody" odwiedziło już ponad 1,7 mln użytkowników.
Czas na zmiany!
Dzisiejszy egzamin na kartę rowerową obowiązuje w takiej samej formie, w jakiej ja zdawałam go 25 lat temu. A egzamin z teorii, a potem kilka minut na szkolnym boisku to zdecydowanie za mało, by uczeń był gotowy poruszać się po drogach. Dokument daje mu tylko złudną wiarę w to, że jest dobrze przygotowany do jazdy.
System edukacji rowerowej w Polsce nie zakłada praktycznych zajęć w środowisku ulicznym. A jest to szalenie istotne, bo każdy kierowca wie, jak ważne na drodze jest przewidywanie i odpowiednio szybkie reagowanie. Ta sama zasada dotyczy rowerzystów, tymczasem wypuszczamy na jezdnie nastolatków, którzy nie mają o tym pojęcia, bo nikt ich tego nie nauczył.
Wystarczyłoby kilka godzin szkolenia z wykwalifikowanym instruktorem, który pokazałby dzieciom, jak poruszać się po drogach. Taki system działa w wielu krajach w Europie. W Holandii – w kraju, który uchodzi za wzorcowy w zakresie szkolenia rowerzystów i kultury jazdy praktyczne umiejętności sprawdzane są w warunkach realnego ruchu drogowego podobnie, jak ma to miejsce w przypadku kierowców samochodów. Stąd taka forma egzaminu zwana jest powszechnie "egzaminem holenderskim".
W Polsce też się tak da, choć sprawę utrudniają mocno obecne, anachroniczne przepisy. Naukę jazdy w ruchu ulicznym mogą rozpocząć legalnie dopiero uczniowie, którzy wcześniej zdobyli już kartę rowerową. Natomiast innej drogi do bezpieczeństwa nie ma. Pewne rzeczy trzeba zobaczyć na własne oczy, doświadczyć ich. Najlepiej jednak, by stało się to w sytuacji kontrolowanej pod okiem instruktora, a wcześniej na przykład w grze takiej jak "Rowerowa Planeta Škody".